Prawie oddaliśmy naszego golden retrievera, bo szczekał na nianię — ale potem sprawdziłem nagranie z kamery i byłem oszołomiony

Claire wysyłała nam nerwowe SMS-y podczas swoich dyżurów.

„Hej, Beau znowu bez przerwy szczeka.”

„Nie pozwala mi zmienić Zoey.”

„Czy możesz go następnym razem umieścić w klatce?”

Rose i ja byliśmy rozdarci. Ledwo funkcjonowaliśmy po czterech godzinach snu na dobę, a to napięcie z Beau było ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowaliśmy.

Nigdy wcześniej nie okazywał oznak agresji. Ale co, jeśli coś pęknie?

A co jeśli skrzywdzi Claire?

Albo, co gorsza… co jeśli skrzywdzi Zoey?

I tak oto stało się coś nie do pomyślenia.

Może musieliśmy znaleźć Beau nowy dom.

Kocham tego psa. Jest członkiem naszej rodziny.

Myśl o wysłaniu go do nowego domu przyprawiała mnie o mdłości. Poczucie winy było zbyt wielkie.

Postanowiliśmy więc znaleźć inne rozwiązanie. Takie, które zapewniłoby bezpieczeństwo naszemu dziecku i Claire, a my nie musielibyśmy puszczać Beau.

W ten piątek Rose i ja postanowiliśmy się umówić na randkę. Żeby oczyścić umysły.

Poszliśmy na kolację do naszej ulubionej burgerowni.

Claire zgodziła się zostać z Zoey przez kilka godzin.

W tym czasie Beau była w pralni. Brama była zamknięta, zgodnie z jej prośbą.

Wszystko wydawało się w porządku, dopóki mój telefon nie zawibrował na stole, gdy jedliśmy posiłek. Na ekranie pojawiło się imię Claire.

Odebrałam.

„Derek!” krzyknęła. „Beau… próbował mnie zaatakować! Zwariował, kiedy podniosłam Zoey!”

Słyszałem płacz Zoey w tle. Claire była bez tchu.

W tym momencie Rose już chwyciła torebkę.

Pędziliśmy do domu jak szalone. Claire powitała nas w salonie, ściskając Zoey mocno, z bladą twarzą.

Beau siedział za bramką dla dzieci, nieruchomy jak posąg, z uszami opuszczonymi do dołu.

„Rzucił się na mnie” – powiedziała Claire. „Nie czuję się przy nim bezpiecznie”.

Skinąłem głową, ledwo ją słysząc.

Coś tu nie grało.

Znałem Beau. Znałem jego serce. Warczał, szczekał, nawet blokował komuś drogę… ale rzucił się?

„Idź, usiądź” – powiedziałem do Rose. „Muszę coś sprawdzić”.

Podszedłem do szafy w korytarzu i wyciągnąłem monitor systemu alarmowego. Mieliśmy kamerę w salonie. Głównie po to, żeby mieć oko na dziecko, kiedy nas nie ma. Wyciągnąłem nagranie z wcześniejszej nocy.

Przewińmy do momentu przybycia Claire.

I oto była… przeszła przez drzwi i powitała Beau niepewnym spojrzeniem. Zoey była w łóżeczku. A tam, na ramieniu Claire, wisiał mały, szary plecak.

Widzieliśmy już tę torbę wcześniej, ale nie przykuła naszej uwagi.

Ale potem zobaczyłem, jak spojrzała przez ramię, zdjęła sukienkę i schowała ją za kanapą.

Moje serce zaczęło bić szybciej.

Sięgnęła do torby i wyjęła tablet. Elegancki. Czarny.

Następnie oparła kamerę na stoliku kawowym, otworzyła aplikację i skierowała ją w stronę pokoju dziecięcego.

Pochyliłem się.

Claire transmitowała na żywo.

Na początku myślałem, że źle widzę. Ale potem ekran tabletu rozświetlił się serduszkami, emotikonami i przewijającymi się komentarzami.

Claire uśmiechnęła się do ekranu i wyszeptała pozdrowienia. Skierowała tablet idealnie w stronę pokoju dziecięcego, tak jak robiła to już wcześniej. Wpisała nawet tytuł na dole strumienia:

„Noce niań: część 12.”

Za moimi plecami Rose gwałtownie odetchnęła.

Obserwowaliśmy, jak Claire gruchała do kamery niczym jakaś influencerka, gawędząc o nawykach Zoey związanych ze snem, harmonogramie karmienia, a nawet o tym, jak długo śpi. Potem pojawił się podpis: „Nocna rutyna z Baby Z 💕👶#NannyLife”.

Poczułem się chory.

Nasza córka poszła spać… zadowolona.

Zaufaliśmy tej kobiecie, że zaopiekuje się naszym noworodkiem. A ona transmitowała każdy swój ruch obcym ludziom. Kto to oglądał? Ilu? I dlaczego?

A potem nadeszła najgorsza część.

Zoey poruszyła się w łóżeczku. Cicho kaszlnąła. ​​Potem bardziej gwałtownie. Jej nogi kopały pod kocem, a ona wydawała okropny świszczący dźwięk.

Ona się dusiła.