Dni mijały, a sabotaż trwał. Jej klawiatura tajemniczo zniknęła. Pliki zniknęły. Pewnego razu odkryła, że wszystkie jej dokumenty zostały przemianowane na wulgarne, obraźliwe tytuły – musiała dzwonić do działu IT, żeby odzyskać pracę.
W końcu Olga osiągnęła kres swoich możliwości. Pewnego dnia po cichu spakowała się i odeszła – bez narzekań, pożegnań, formalnej rezygnacji. Ale los spotkał ją w połowie drogi. Jelena Leonidowna, surowa, ale sprawiedliwa menedżerka ds. kadr, zauważyła jej cierpienie i natychmiast zareagowała. Znalazła Oldze nowe stanowisko, udzieliła jej wsparcia i zadbała o to, by otrzymała zarówno odprawę, jak i niewielką premię za swoją służbę.
Najważniejsze? Olga dała radę.
Kilka dni później wróciła – nie do swojej poprzedniej pracy, ale do nowej roli w innym dziale. I tym razem była siłą, z którą należało się liczyć. Kiedy ta sama biurowa „klika” próbowała ją wystawić na próbę, nie drgnęła: grzywny za spóźnienia, formalne upomnienia za brak szacunku, nagany za plotkowanie. Szybko wszyscy zdali sobie sprawę – Olga nie była już osobą, której można było przeszkadzać.
Elena Leonidowna była zadowolona. Nareszcie ktoś kompetentny objął stery.
Tymczasem Julia kontynuowała swoją pracę, rozdarta między dwoma obozami: lojalnymi wobec Wiery i Inny oraz tymi, którzy trzymali się na uboczu, po prostu obserwując. Nie podsycała konfliktów, nie zniżała się do plotek i nigdy nie odpowiadała na złośliwe uwagi. Po prostu skupiała się na swojej pracy – z uczciwością, cichą siłą i z podniesioną głową.
Jednak plotki stawały się coraz głośniejsze.
Aż pewnego dnia, podczas przerwy, Olga podeszła do niej – w jej oczach malował się niepokój.
„Julja… w biurze krążą plotki. Mówią, że… przespałaś się z szefem, żeby dostać tę pracę”.
Julia zamarła. A potem o mało się nie udławiła z oburzenia.
„Co?! Kto?! Ja?!”
Spojrzała na Olgę, jakby zobaczyła ducha. I Olga od razu zrozumiała: to była podła prowokacja. Podłość. Próba zniszczenia reputacji.
Zbliżała się wiosna. A wraz z nią – impreza firmowa. Siedząc w domu z córką na rękach, Julia powiedziała do męża:
„Kochanie, niedługo mamy uroczystość. Musimy wszystko zorganizować. Chcę, żeby wszyscy przyszli.”
Oleg Aleksandrowicz, szef firmy, uśmiechnął się.
„Wszystko będzie tak, jak mówisz, moja miłości.”
Nikt w biurze nie wiedział, że Julia jest jego żoną. Przyszła tu nie dla pieniędzy, ale dla siebie. Żeby poczuć, że jest nie tylko mamą i gospodynią domową, ale i człowiekiem. Żeby udowodnić sobie, że potrafi.
I teraz, obserwując, co się dzieje, Oleg i Julia zrozumieli: to przez takich ludzi jak Wiera i Inna pracownicy odchodzili.
Zbliżała się impreza firmowa. Olga była zdenerwowana – nie miała odpowiedniej sukienki. Cała jej pensja szła na leczenie ojca, który cierpiał na przewlekłą chorobę.
„Olga” – powiedziała pewnego dnia Julia – „chcę ci dać prezent. Bardzo mi pomogłaś. Chodźmy razem na zakupy”.
Olga początkowo odmówiła. Skromność na to nie pozwalała. Ale Julia nalegała.
Kiedy Olga zobaczyła samochód Julii – luksusowego crossovera klasy premium – zaparło jej dech w piersiach.
„Gdzie byłeś…?”
